Outsider
W Szczecinku mieszka i tworzy Piotr Prokopiak, rocznik 73. Outsider bliżej nie związany z nikim i z niczym, borykający się obecnie ze swym bezrobociem i typowymi niesnaskami pisarskiego losu. A jest to jedna z najciekawszych postaci literackich swojej generacji. Wiedziałem o jego istnieniu od dawna, ale dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć się bliżej temu, co robi.
Prokopiak debiutował w roku 2007 tomikiem „Narodzeni z wiatru”. Potem wydał jeszcze trzy kolejne zbiory, z których ostatni i ukazał się w roku 2010 i nosił tytuł „Homo hereticus”. Ten tom bardzo go określił. Był dojrzałym i wyrazistym usytuowaniem siebie w świecie zasadniczych dylematów i sporów, jakie toczą się od stuleci. Poezja moja najczęściej rymuje się z herezją – pada wyznanie w jednym z wierszy, i to zdanie jestem gotów uznać za znakomitą autodefinicję i autodeklarację. Prokopiak bowiem należy do poetów myślących, niepokornych, szczególnie „nastroszonych” przeciw wszelkiemu dogmatowi – od religijnego począwszy, na politycznym skończywszy. Świat go uwiera swoim zakłamaniem, obłudą, tendencyjnością, lichym moralizatorstwem, pruderią intelektualną i nieustającą walką racji, w której oracje biorą górę nad prawdą. Świat boli go ogromem swego fałszu. „Homo hereticus” to był tomik, który w dawnych czasach trafiłby na listę prohibitów; myślę, że dzisiaj też, gdyby to było możliwe. Równocześnie są to wiersze wspaniale ulokowane w kontekście historycznym i kulturowym, wynikające z rozległej wiedzy i – co widać – z poważnych przemyśleń na tzw. tematy zasadnicze. To bardzo istotna cecha, ponieważ gros naszej dzisiejszej poezji to babranie się w ego. Lepsze, gorsze, bardziej lub mniej narcystyczne dłubanie we własnej, za przeproszeniem!, duszy. Zanika poezja wielkich tematów i problemów, która chce się zmierzyć ze światem, z rzeczywistością, chce być sejsmografem i sumieniem epoki, dawać świadectwo i wygrażać pięścią wszelkiej hipokryzji. Tak, hipokryzja, jakiego by nie była autoramentu, to główna hydra tych wierszy. Ale znajdziemy tu również odważne akty demitologizacji mitów polskich i wnikania w dramat ułudy, którego już na co dzień nie odróżniamy od rzeczywistego „stanu rzeczy”. Czytałem np. w maszynopisie wstrząsający wiersz Prokopiaka, którego bohaterem jest Stefan Dąmbski (postać realna), żołnierz AK, który po latach przyznał się, że podczas rozstrzeliwania Niemców, Ukraińców, milicjantów, cywili, dzieci czuł demoniczną satysfakcję i czynił swoje krwawe rzemiosło z ekscytującym zapałem. Nie wytrzymał; po latach popełnił samobójstwo. Przyznając się do własnego zwyrodnienia, zrozumiał, że był zbrodniarzem. Polsko, ojcowizno moja, ksenofobio zalatująca kadzidłem i bigosem... Wstrząsający wiersz, wciąż obrazoburczy, wciąż „nie do przyjęcia” przez większość polskich czytelników.
No więc nie wróżę Prokopiakowi łatwej drogi twórczej; nasza bigosowa, heroikomiczna i bogoojczyźniana bigoteria nie przyjmie do wiadomości jego racji, nie doceni tego fermentu, zapijając się nadal własnym zacierem. Na dodatek stała się rzecz straszna – tenże autor w tym roku popełnił powieść pt. „Odsypiając przeszłość”. Książka drażliwa i wzbudzająca emocje – na szczęście, czego jestem przykładem, także pozytywne.
Rzecz dzieje się w Zakładzie Opieki Zdrowotnej, gdzie główny bohater trafia na odwyk. A tam – dzisiejsza Polska w miniaturze. Sądziłem, że będzie to groteska społeczno-polityczna, ale to jest raczej „lot nad kukułczym gniazdem” a la polonaise. Na jednym biegunie tej społeczności pacjent nazywany Moherem, na drugim – Towarzysz. No to już domyślacie się, co dalej...
Prokopiak porwał się na rzecz arcytrudną – na podsumowanie atmosfery i sporu politycznego, jaki toczy się u nas od dwóch dekad. A że serce ma po lewej stronie, to zobaczyć tu możemy kawałek naszej trudnej historii, ideologii i oszołomstwa. Polski problem antysemicki, irracjonalna rusofobia, zaprzeszłe traumy, uprzedzenia, mity i alergie. Sporo dywagacji na temat religii i Kościoła (z papciem Rydzykiem włącznie), przede wszystkim na temat naszego trywialnego katolicyzmu, nie mającego wiele wspólnego z mądrą wiarą. I ta nie kończąca się awantura o to, kto jest lepszym Polakiem, kto nam Polskę rozkrada, kto nam ją wyzwoli spod wiecznie trwającej niewoli. I awantura o ocenę PRL-u. Jednym słowem, piekło w domu wariatów, pardon, pacjentów, jakimi wszyscy po trochę jesteśmy... Moher i Towarzysz nieustannie skaczą sobie do oczu, reszta bierze stronę jednego lub innego, większość nic z tego nie rozumie.
Świetna rzecz; bolesna, zadziorna i szczera. I nie myślcie sobie, że to jakaś agitka. Prokopiak udźwignął tekst etycznie i artystycznie, wzbogacił go o ładne „momenty liryczne”, również „didaskalia intelektualne”. Dużo tych gorących treści jest postawionych w perspektywie uniwersalnej. Jeśli pominąć szczegóły historyczno-faktograficzne, można by uogólnić, że powieść mówi o naszym outsidingu egzystencjalnym, w jaki wszyscy razem wpakowaliśmy się w tej wojnie polsko-polskiej.
Tak, mamy tu dzisiejszą Polskę w pigułce. Gorzkiej!
Myślę, że Piotr Prokopiak nie powiedział ostatniego słowa. Jego talent i intelekt da jeszcze znać o sobie. Ja trzymam kciuki...
Piotr Prokopiak Homo hereticus, Stowarzyszenie Autorów Polskich i kwartalnik „Znaj”, Płock – Szczecinek 2010, s. 102; Odsypiając przeszłość. Powieść paranoiczna, Wydawnictwo Papierowy Motyl 2011, s. 200
"Gazeta Kulturalna" Leszek Żuliński
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ODMULANIE
Piotr Prokopiak „Odsypiając przeszłość” powieść paranoiczna
Wydawnictwo : Papierowy motyl’2011
Młody, a ile przeżyć, problemów, zmartwień. Ile ważnych pytań, uwikłań, rozważań i dywagacji. Tak mógłbym powiedzieć o autorze tej niezwykłej psychologicznej powieści, która mnie urzekła i zadziwia.
„Soteria” – nazwa zakładu odosobnienia, oddział psychiatryczny, gdzie dzieje się akcja tej książki. Soteria to z greckiego wyzwolenie, a nawet zbawienie. Jest więc to miejsce szczególne, gdyż tu autor oczyszcza się z doskwierającej teraźniejszości, często wraca do przeszłości, ale też i dywaguje wraz ze swoimi bohaterami na tematy filozofii życia, nieskuteczności i pozorów religii, wylewa dzbanek skwaszonego widoku pokomunistycznego, wspomina i nie może przestać się zamartwiać nad upadkiem cywilizacji. Smuci go bylejakie otoczenie, gdzie panoszy się brzydota, gdzie otacza nas brud w sensie dosłownym, ale i też moralnym. „Odmulanie” poalkoholowe jest w tej powieści eufemizmem, słowem zastępczym. Odwyk i oczyszczanie organizmu za pomocą chemicznych, pigułkowych kuracji dotyczy wszystkich pacjentów tego dziwnego sanatorium odmienienia. W „Soterii” mieszkamy wszyscy i wszyscy zasługujemy na przecedzenie, odczyszczenie i na powrót do dziecinnych wspomnień i powracającej jak piękna piosenka idealistycznie przedstawionej przyrody. Dla autora przyroda ma kosmiczny wymiar, kiedy o niej mówi używa innego języka, delektuje się idealnością, ale czy aby tak naprawdę dostępną i poznaną. Może to tylko arkadia wymyślona przez poetę. Może jest ona tu tylko archetypem, symbolem piękna, harmonii, doskonałości. Jest przeciwstawieniem dla okropności polskiego śmietnika i tej naszej specyficznej, zamulonej ludzkości.
Czasem pojawiają się aurea dicta, złote myśli, które autor celebruje i trafnie wypunktowuje w trakcie odcinków filozofujących. Powieść składa się z przenikających się nawzajem płaszczyzn poznawczych, opowieści z przeszłości, gdzie sport jest nieomal religią dzieciństwa, ciągów rozważań filozoficznych oraz opisu grupy ludzi istniejących w tym zakładzie psycholeczniczym. Powieść Piotra Prokopiaka to tydzień po tygodniu zapisków pamiętnikarskich, gdzie pojawiają się jako jedna warstwa opisów stanów psychicznych oraz warstwa poszukiwań sensu życia. Autor nie dochodzi do najlepszych wniosków. Smutny jest ten nasz polski krajobraz wyzierający ze wspomnień. Jakie to wszystko brzydkie i brudne, nie jest to powieść idealistyczna. Ozdrawianie duszy w poszukiwaniu wartości, „odsypianie przeszłości” Piotra Prokopiaka to książka bliska mi, mimo iż dzieli nas wiekowo dobrych kilka lat. Z tej naszej przeszłości zostaje tak naprawdę trochę brudnych plam. Nie wszyscy trafiają do zakładu odmulenia, chociaż by się tam najlepiej nadawali. Jeśli książkę obarczył autor podtytułem „powieść paranoiczna” to nie zawsze należy mu do końca wierzyć. Główny bohater tej książki nie wykazuje znamion urojeniowej choroby psychicznej. Może tylko miejsce akcji jest urojone, a i pacjenci zamieszkują chorą głowę narratora. Ich cechy wyglądu i charakteru nie są opisywane. Są po to, aby z nimi móc rozmawiać, są zaledwie sylwetkami postaci. Może właśnie w tej imaginacyjności jest właściwie paranoja.
Autor mówi o zbawieniu własnego czasu, o jakie to trudne! Chyba Prokopiakowi to się nie uda. Powieść ta jest zbieraniem potłuczonego. Przeszłość, o której mówi jest jak potłuczone ostre szkło, które rani, ale głównie dlatego, że jest nieciekawa, z gruntu rzeczy chora, a i problemem stają się głównie tragiczne skutki picia wódki i pisania wierszy. Ciekawa i intrygująca, wieloznaczna jest ta powieść o sprzątaniu w głowie. Mało kto potrafi uporządkować ten paskudny bałagan jaki się z wiekiem robi w naszej czaszce. Prokopiak nie ma najlepszej miotły i szufelki do precyzyjnego sprzątania. Wydaje mi się, że zaledwie przemieszcza brudy, ale ich nie potrafi wywalić. Bohater książki wraca do życia nie naprawiony. Pigułki nie pomagają, czas nie leczy ran, a towarzystwo innych nie powoduje przemian wewnętrznych. Bohater tak naprawdę wychodzi nieuleczony, nie wyzwolony i nie zbawiony.
Czekam z wytęsknieniem na kolejną książkę, która być może opowie o dalszym losie zapoznanego bohatera. Czy zobaczymy w nim zmianę? Czy da się zmienić człowieka, nie zmieniając rzeczywistości, w której żyje?! Chodzi tu przecież o skargę na źle poukładany świat, na błędy konstrukcji, na polskie byleconic na polskie niezabardzo i nijak. Czy pojawi się również konstatacja? Może pojawi się czyn, a nie tylko wyczekiwanie, obserwacja i pogarda? Czyżby efekt „zrytej bani” powstał z winy bohatera? Żeby stać się prawdziwą ofiarą trzeba być w centrum wydarzeń społecznych, a nie stać na uboczu i pisać wiersze! Autor jest ofiarą samego siebie, swoich wątpliwości, niewiary, dociekliwości, swoich wymagań i wciąż stawianych pytań. Potrzeba zdecydowanych odpowiedzi na kluczowe zagadnienia ludzkości. Autor umie dla nurtujących go zagadnień znaleźć ekwiwalent literacki.
"Pistis" Zbigniew Wróbel
Zbigniew Wróbel jest filologiem polskim i reżyserem. Zrealizował ponad 80 przedstawień w 17 teatrach w Polsce
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Odsypiając przeszłość" Piotr Prokopiak
Przypomnij sobie gdzie twój ogród , i wracaj tam zawsze, ilekroć źle się dzieje, zawsze znajdziesz coś, dla czego warto żyć, choćby miało być to tylko wspomnienie, sentymentalizm w najbardziej ckliwej postaci...
Bohaterem powieści „Odsypiając przeszłość” jest człowiek o poetyckiej duszy, heretyk nie potrafiący odnaleźć się we współczesnym świecie. Znający Pismo Święte na pamięć zagubił się w bezsensie własnego powołania. Poczucie lęku wzmaga widok otaczających go ludzi, pędzących na łeb, na szyję ku zdobyciu dóbr materialnych. Niemożność pogodzenia się z cywilizacyjnym oderwaniem od natury, czyni z niego człowieka zamulonego. Pewnego dnia postanawia zakończyć swe cierpienie. Osobiście i na własne życzenie zgłasza się do „Soterionu”. Jako pacjent doświadcza tam przedziwnych sytuacji. Miewa wizje, które sprawiają, iż nie potrafi odróżnić snu od jawy. Słyszy ludzkie głosy, widzi postacie zmarłych, którzy byli mu bliscy. Zatraca się we wspomnieniach najlepszych z życia chwil, nie potrafiąc pogodzić się z teraźniejszością. Ośrodek, w którym się znalazł, tylko z pozoru jest zwykłym zakładem opieki zdrowotnej. Pod jego nazwą kryje się tajemnica, którą poznajemy podczas wnikliwego czytania.
Dzięki zapiskom prowadzonym przez Zamulonego mamy okazję do głębszej analizy tego, co dzieje się za progiem starego poniemieckiego budynku. Poznajemy resztę mieszkańców przebywających tam w celu odmulenia. Oto Gdaś, wiecznie nienajedzony, kochający życie i swojego Kalaputa. Janusz o smutnym spojrzeniu, zatopiony w gazetach i sobie...Przeżywająca schizofreniczną miłość Aga. Wytapirowana jak gejsza Pudernica. Wróblowaty Arek. Znający się na wszystkim Mirek. Mesjańsko cierpiący Alimenciarz. Piękna Helena... Jak również dwie barwne postacie o imionach: Moher i Towarzysz. Tak naprawdę w tych postaciach odnajdujemy samych siebie. Nasze poglądy religijne i polityczne, jak również problemy egzystencjalne obecnych czasów i tych z epoki PRL'u.
W polskiej literaturze nieczęsto mamy możliwość zetknięcia się z tak bezpośrednim przedstawieniem spraw wywołujących wiele kontrowersji w społeczeństwie. Czasem zazdroszczę sytym, mającym głowy zapchane papką z banału, którym wszystko jedno w dobrodusznej niewiedzy. Piotr Prokopiak podjął się nieprostego zadania poruszając sprawy ustroju politycznego Polski, w której kapitalizm i komunizm po dziś dzień są powodem zagorzałych dyskusji. Do tego dochodzi stanowisko Kościoła i jego odwieczna chęć wywierania wpływu. Dobro i zło współdziałają ku rozwojowi człowieka. W powieści obserwujemy jak Towarzysz uderzony w twarz przez Mohera nastawia drugi policzek. Słyszymy narzekania, że Era Kaczorów nie stwarza możliwości sensownego wyboru lepszej rzeczywistości. Nijakość i zakłamanie bywają gorsze niż surowy reżim. Demokracja, która powinna być wolnością, jest ułudą, w której trudno żyć. Kłamstwo stało się kapitałem społeczeństw. Hasło „telewizja kłamie” jest bardziej na czasie, niż kiedykolwiek. To kilka ważniejszych tematów, które porusza autor zestawiając ze sobą bohaterów o skrajnie różnych poglądach. Prowadzi tę dysputę w sposób bezpieczny. Nie opowiadając się po żadnej ze stron daje do zrozumienia, że życie weryfikuje nie tylko poglądy, ale także postawę serca, dla którego najbardziej dotkliwym doświadczeniem jest lekcja pokory.
„Odsypiając przeszłość” to książka zasługująca na szczególną uwagę. Wyróżnia się wśród literatury współczesnej nie tylko stylem, lecz również poruszanymi w niej sprawami.
Przepełniona metaforami poetyckiej prozy zachęca do powolnego czytania, do delektowania się słowami i znaczeniami, które są w nich ukryte. Powieść warta jest kilku wieczorów poświęconych na refleksję i głębokie rozważanie kwestii życia i śmierci. Nie powinno czytać się jej jednym tchem. Oprócz nawiązań biblijnych, zawiera również sentencje o charakterze moralnym i filozoficznym stworzone przez Nietzschego, Kierkegaarda, Dostojewskiego czy Platona.
Pisząc recenzję „Odsypiania przeszłości” miałam ochotę wyjawić wszystko, co odkryłam podczas czytania. Taki zabieg byłby jednak zbyt egoistyczny. Postanowiłam zatem dać Wam możliwość poczucia zadowolenia z własnych interpretacji. Są książki, które do końca trzymają czytelnika w niepewności. Tak działo się i tym razem. Pełni domysłów przechodzimy przez kolejne strony szukając potwierdzeń, że rozgryźliśmy zamysły autora. Już sama okładka zawiera wiele ważnych symboli, których odkrycie dopełnia zrozumienie treści książki. Na każdego przyjdzie czas, by zrobił rachunek sumienia i odespał przeszłość. Tyle podpowiedzi z mojej strony. Ciekawej lektury życzę.
„Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie” ŁK2/30
Kwartalnik artystyczno-naukowy "ZNAJ" Joanna Markowska
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Pastwisko losu” - pokarm dla ducha
Wziąłem ze sobą książkę w twardych, czarnych okładkach i udałem się na pastwisko… Zacząłem połykać myśli zaklęte w wiersze, pławić się w grzechu, by w uniesieniu tworzyć nowe dzieła natury, spijać nektar, który wciąga bez reszty. Gubiłem się i odnajdywałem, nie wiedząc co to Bóg, a co Kosmos. Poznawałem zjawiska nadprzyrodzone, dla których nie byłem obojętny, a może to odwrotnie. To pokarm dla ducha, narkotyk, od którego stałem się uzależniony.
Po prostu – "Pastwisko losu".
Czytając poezje Piotra Prokopiaka wrastam we wszechświat myśli i poetyckich uniesień, które całym jestestwem wwiercają się w korę naprężonego do czerwoności mózgu. Pozorna prostota wyrażania siebie i otaczającego świata natury, a jednocześnie precyzja celności myśli, które oddają nas w niewidzialną sieć wiary, skłaniają czytelnika do zrewidowania swojego stosunku do dotychczasowego życia, które wobec boskich sił natury nic nie znaczy. To tylko płomyk, który może zostać zdmuchnięty ziewem znudzonego - naszymi błahymi problemami - Boga.
"Pastwisko losu" to zbiór wspaniałych wierszy, które należy dokładnie pogryźć, przełknąć i przetrawić… Inaczej zostaniemy na rozdrożu, z którego jest wiele dróg do wyboru, ale wszystkie ślepe. Dopiero po przetrawieniu całości i odkryciu wszystkich kart znajdziemy jasną drogę do wieczności poezji, którą oferuje czytelnikowi autor.
Poezja zawarta w książce wydanej w 2009 roku przez Samorządową Agencję Promocji Kultury w Szczecinku wcale nie starzeje się, a wręcz przeciwnie działa na nas jak stare dobre wino i rozgrzewa umysł do działania. Tu przytoczę jedną z miniatur (str.81):
* * *
wejść jeszcze raz
po schodach
w drzwi uchylone ciepłem
pogłaskać współczuciem pająki
dmuchnąć roztoczom
w nieforemne uśpienie
wysypać z torby
rękopisy zamyślenia
to dla Pana
to dla Azazela
zaczytać się
trzecim okiem
Polecam wszystkim książkę, do której zapewne powracać będziecie, jak do domu aby trzecim okiem odkrywać nowe zjawiska otaczającej nas rzeczywistości. Całość poezji dopełniają grafiki Wacława Smolenia, fotografie Marcina Wilka i słowo wstępne Magdaleny Szkudlarek.
Nie wiem czy tę książkę można jeszcze kupić, ale jeśli ktoś będzie miał szczęście na nią trafić – nie pożałuje.
Piotr Prokopiak (ur. 1973r.) dotychczas wydał cztery tomiki poezji: "Narodzeni z wiatru" (2007r.), "Przedcisze" (2008r.), "Pastwisko losu" (2009r.) oraz "Homo Hereticus" (2010r.). W 2011r. nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl ukazała się jego powieść "Odsypiając przeszłość". Od roku 2008 jest członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich. Od marca 2011r. pełni funkcję prezesa szczecineckiego oddziału.
"Pastwisko losu" – Piotr Prokopiak
Wydawca: SAPiK Szczecinek 2009
Druk: TEMPOPRINT Szczecinek
ISBN 978-83-61291-96-1
Kwartalnik artystyczno-naukowy "ZNAJ"Jerzy Granowski
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Homo hereticus, czyli Piotra dysputy z Bogiem
Po przeczytaniu wierszy tomiku ”Homo Hereticus” Piotra Prokopiaka odczułem wewnętrzny niepokój, niepokój o czytelnika. Czy on, aby poradzi sobie z niełatwym poetyckim przekazem, oscylującym na granicy życia i śmierci, głębokiej wiary i agnostycyzmu, czy też szeroko pojętemu heretyzmu? Nie każdy, bowiem potrafi tak jak Autor sprawnie poruszać się w zagmatwanej historii i filozofii społeczno-politycznej oraz religijnych przemian od krzyży i stosów inkwizycyjnych do współczesności. Autor już na wstępie, w wierszu pod tym samym tytułem, odnosi się do swego rodzaju symboliki, wywołując ducha czasów podczas słuchania kamieni getta, które były świadkami wielkiego dramatu, widzi dusze opuszczające ciała palone na stosie.
(…)”ja wewnątrz kościelny / na ulicach getta / słucham mowy kamieni / zapieram się siebie / o wpół do wątpliwości / gdy rozwierają opuszczenie / z widokiem na stos”
Piotr Prokopiak w większości wierszy prowadzi swoisty dialog nie tylko z niewyobrażalnym Bogiem – istotą nadprzyrodzoną, ale też z historycznymi postaciami, które swoją ponadprzeciętnością wywoływały u jednych strach przed nieznanym u innych zawiść przed utratą monopolu na ”mądrość”, zatem stawały się niewygodne. Przykładem jest Jan Hus (1370 - 1415, spalony na stosie 6 lipca) - czeski duchowny i bohater narodowy, pisarz, filozof, reformator Kościoła, twórca ruchu religijnego.
Przykładów postaci, które w swej mądrości wyróżniały się ponad społeczną przeciętność jest wiele, np.: Marcin Luter (1483 - 1546) – niemiecki reformator religijny, teolog i inicjator reformacji, mnich augustiański, doktor teologii, współtwórca luteranizmu. Autor 95 tez potępiających praktykę sprzedaży odpustów, w których odrzucał możliwość kupienia łaski Bożej, czy też o 25 lat młodszy od Lutra Jan Kalwin, (1509 - 1564) teolog i humanista. Twórca doktryny religijnej kalwinizmu, przyjętej przez kościoły ewangelicko-reformowane, prezbiteriańskie i kongregacjonalne, opierającej się na predestynacji, symbolicznej obecności Jezusa Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej i surowych regułach życia. Kalwin wywarł duży wpływ na teorię państwa demokratycznego. Głównym dziełem Kalwina jest ”Institutio religionis christianae”.
W swoim dociekaniu Piotr stara wcielić się, m.in. w ich dusze by zrozumieć filozofię, która krąży gdzieś między wierszami i nie jest dla nas – sceptycznych niedowiarków – obojętna. Np. w wierszu "Relapsus" wciela się w Michała Serveta - hiszpańskiego teologa antytrynitariańskiego, astronoma, prawnika, lekarza i humanistę, skazanego przez genewską Radę Miasta i spalonego na stosie. Opisuje dramat egzekucji raz, jako obserwator, to znów, jako skazany…
(…)"w Genewie rozpoznano mnie od razu / w zborze / ulubionym miejscu donosicieli / na wniosek Jana Kalwina / (wcześniej konfidenta Świętego Oficjum) / proces wytoczyła mi Rada Miasta / Kodeks Justyniana gwarantował / stosowny wyrok dla humanisty / świecki sąd / religijne zarzuty / gdzie nugaris i mentris / grubymi gwoździami przybiły reformę do krzyża / odmówiono mi szybkiej śmierci / dym nie ubiegł bólu zaduszeniem / kiedy ogień rozrywał ciało / moje nadpalone słowa dotarły do Pana" (…)
Ogólnie inspiracje twórcze Piotr Prokopiak czerpie z fascynacji filozofią życia ludzi wolnych, nie zaszufladkowanych umysłowo, których najbliższe otoczenie nie potrafi zrozumieć i najczęściej potępia. Boska i człowiecza duchowość, szczególnie ta niezbadana, najczęściej filozoficzno-teologiczna to bogate tworzywo poetyckich dywagacji poety z Wszechmocnym. Przemożna chęć odkrywania historycznych aspektów, łączących niewidzialną nicią zdarzenia przeszłe i obecne.
Swoją poezją i przemyśleniami twórczymi żongluje między sacrum a profanum. Tu przytoczę miniatury z "Z brulionu heretyka"- jest to środkowa część książki…
"czym jest trzydzieści srebrników
gdy rośnie bazylika”
”bóg szuka dzieci schodząc do kanałów
klęczącym w świątyniach
muszą wystarczyć figury”
”Marks miał rację
religia to opium dla ludu
dlatego Jezus
wszelką religię zniósł”
”czy się podoba czy nie
dzięki zapłodnieniu In vitro
rodzą się dzieci boże”
Przechodząc do ostatniej części zanurzamy się w strofy wierszy, które powstały już z doświadczeń życiowych poety. Jako dobry obserwator pisze o latach szkolnych, o pierwszych doświadczeniach miłosnych, o koleżance z klasy, którą porównuje do matki, o dojrzewaniu i o kolegach, którym się nie powiodło, a także o przeżyciach związanych ze stratą przyjaciół, którzy popełnili samobójstwo, zagubili się w alkoholizmie, czy popadli w narkomanię.
Przykuwające uwagę są wiersze pod wspólnym tytułem "Przetrącone pokolenie". Trzeba je koniecznie przeczytać - od początku do końca - by zrozumieć istotę przekazu poetyckiego.
Nawiązując do początku moich rozważań myślę, że obawy o czytelnika były bezpodstawne, bowiem każdy ma swojego Boga i z nim rozmawia jak potrafi. Piotr Prokopiak w książce „Homo hereticus” znalazł poetycki sposób na rozmowę nie tylko z Bogiem, ale także z nami - czytelnikami. Czyni to nie zawsze prostymi wierszami, które jako erudycyjne drogowskazy powinny ułatwić czytelnikowi wybór właściwej drogi. Książka godna wielokrotnego przeczytania…
----------------------------------------------------------------------
Piotr Prokopiak (ur. 13 marca 1973 w Szczecinku) – poeta, członek Stowarzyszenia Autorów Polskich. Publikował w "Autografie", Brulionie Literackim "Ślad", Miesięczniku Literackim "Akant", Kwartalniku artystyczno-naukowym "Znaj", Piśmie społeczno-kulturalnym "Miesięcznik", Miesięczniku "Idź pod prąd" oraz w prasie lokalnej: "Głos Pomorza", "Kulisy Kołobrzeskie", "Gazeta Kołobrzeska" itp. Wiersze znajdziemy w licznych almanachach poetyckich. Wydał cztery tomiki poezji: "Narodzeni z wiatru" (2007), "Przedcisze" (2008), "Pastwisko losu" (2009), "Homo Hereticus" (2010 wyd. Stowarzyszenie Autorów Polskich). W 2011 roku ukazała się jego powieść psychologiczna "Odsypiając przeszłość" (wyd. Papierowy Motyl).
”Homo hereticus” – Piotr Prokopiak
Wydawca: Stowarzyszenie Autorów Polskich Płock
Druk: Tempodruk Szczecinek 2010
Okładka miękka
Stron 102
ISBN 978-83-927517-3-1
Kwartalnik artystyczno-naukowy "ZNAJ"Jerzy Granowski
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Soterion" - zwierciadło naszej duszy
Ostatnio miałem niesamowitą przyjemność przeczytania kolejnej, ale tym razem prozatorskiej książki Piotra Prokopiaka zatytułowanej „Odsypiając przeszłość”. Ta nieszablonowa i niełatwa w odbiorze proza, za pomocą wyrafinowanego, metaforycznego języka, przybliża przemyślenia „zamulonych” pacjentów oddziału psychiatrycznego, oscylując wokół głębokich rozważań najważniejszych kwestii życia i śmierci.
Jak to w takich ośrodkach bywa spotykają się ludzie o różych charakterach i poglądach, o różnych doświadczeniach życiowych i zawodowych.
Główny bohater poeta i heretyk, nie potrafiący odnaleźć się we współczesnym świecie, zarazem świetny obserwator, prowadzi szczególny pamiętnik, rejestrując swoje analityczne przemyślenia. Nawet znajomość Pisma Świętego nie pomaga mu w rozwianiu pewnych wątpiwości. Próba targnięcia się na własne życie spowodowała, że znalazł się w "Soterionie" * - miejscu oczyszczenia, wybawienia, ratunku, wyzwolenia - pośród innych psychicznie słabych pacjentów, oczekujących medycznej i psychiatrycznej pomocy.
Książka w zapisie i formie, skłaniająca się ku prozie poetyckiej, porusza filozoficzne i psychologiczne aspekty życia społecznego i egzystencjalizmu nie tylko pacjentów.
Zamknięty mikroświat szpitalnej społeczności to w szerszym kontekście my sami i nie można powiedzieć, że poruszone tam problemy, także polityczne, nas nie dotyczą.
Ta psychologiczna książka Piotra Prokopiaka nie należy do łatwej w odbiorze, jednak wgłębiając się w jej treść zaczynamy rozumieć przekaz autora poprzez poznawanych kolejno bohaterów.
Pomagają mu w tym kuracjusze "Soteriona": Gdaś, Janusz, Aga, Pudernica, Arek, Mirek, Alimenciarz, Helena czy Moher z Towarzyszem, którzy odzwierciedlają nasze,
jak najszersze poglądy religijne i polityczne od PRL-u do dzisiejszej demokracji.
Ogólne, czasami schizofreniczne zachowania, przeżycia, wizje, sny, wspomnienia i filozoficzne dysputy uświadamiają nam nasz codzienny byt.
Piotr Prokopiak w książce nie unika trudnych spraw i stara się rozwinąć problemy, którymi żyjemy - kościół, kapitalizm i komunizm, PRL i obecna niby demokratyczna RP.
Chociaż autor nie opowiada się po żadnej stronie to niezależnie od przekonań czytelników wzmaga ich zainteresowanie książką. Czytelnik utożsamiając się z wybranym bohaterem może
nawet weryfikować swoje podejście do życia, zmieniać je lub utrwalać.
Okazuje się, że mimo skrajnych poglądów mieszkańcy "Soteriona" dążą do tego samego celu, a jest nim ocalenie, wybawienie i wyzwolenie swojego EGO, by móc sprostać wymaganiom rzeczywistości.
Książka ze wszech miar godna przeczytania i to wielokrotnego.
"Odsypiając przeszłość" - Piotr Prokopiak
Wydawnictwo "Papierowy Motyl"
Rok 2011
Stron 200
Format 130 x 190 mm
Okładka miękka
ISBN 9788362222209
Piotr Prokopiak urodził się w 1973r w Szczecinku. Członek Stowarzyszenia Autorów Polskich.
Laureat wielu konkursów poetyckich m. in. im. Leszka Bakuły, im. Jana Śpiewaka i Anny Kamieńskiej,
im. Wł. Pietrzaka, "O Srebrną Łuskę Pstrąga"."Poeta Regionu" w XI edycji OKP "Malowanie Słowem".
Swoją twórczość prezentował w licznych almanachach poetyckich oraz zbiorach poezji:
Narodzeni z wiatru ( 2007 ), Przedcisze (2008), Pastwisko losu (2009), Homo Hereticus (2010).
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
*) Greckie słowa: „soteria” – ocalenie, wybawienie, zbawienie, wyzwolenie;
„sodzo” – wybawić, zbawić, ratować, ocalać, zachowywać, chronić, uwalniać.
PISARZE.PL Jerzy Granowski
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zamuleni
„Kiedy nie można zaufać sobie, kiedy nie można liczyć na zaufanie innych, każdy alternatywny sposób wydaje się nierealny, to cóż pozostaje…”- pisze Piotr Prokopiak w swojej książce „Odsypiając przeszłość”. No właśnie, cóż pozostaje? Ucieczka w alkohol? W chorobę? Przypięcie łatki „zamulonego” i złudna egzystencja w bezpiecznym, wyizolowanym środowisku? Prokopiak wybiera trzecią opcję (jak gdyby zamuleni mieli jakiś wybór) i przenosi nas wraz z głównym bohaterem do szpitala psychiatrycznego.
To osobliwe miejsce akcji stało się pretekstem do rozważań na temat ludzkiej egzystencji, a w starym, poniemieckim budynku, w którym mieści się Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Soterion”, rozgrywają się wewnętrzne dramaty jednostek, swoista wiwisekcja zaś często prowadzi do smutnych wniosków. Większość pensjonariuszy to życiowi wykolejeńcy, wyrzuceni poza nawias społeczeństwa. Sam bohater określa siebie „pierwszym heretykiem, pierwszym rozwodnikiem, pierwszym zamulonym i do tego poetą”, co czyni z niego automatycznie czarną owcę w rodzinie, a takich jak on jest w zakładzie wielu.
Dzień po dniu uczestniczymy w terapeutyczno-farmakologicznym ciągu wydarzeń, przetykanych rozmowami z innymi zamulonymi. W otoczeniu bohatera jest Migos, nerwowy Arek, melancholijny Banasiewicz, osiłek Manik czy Zbrojarz, a wspólnie spędzane chwile są pretekstem do rozmów na temat Boga i religii, polityki i systemów ustrojowych czy nawet kobiet. O historii pensjonariuszy przed wizytą w ośrodku dowiadujemy się niewiele, za to o ich wnętrzu - dość dużo, rysując niemal w myślach ich portrety psychologiczne.
„Odsypiając przeszłość” jest bez wątpienia prozą nieszablonową, zwracającą uwagę swoją innością. Nie jest to lektura lekka i łatwa, po którą sięga się dla przyjemności, ale raczej materiał do rozważań na temat życia i śmierci. Życia, które za murami szpitala często bywa brutalne i nieprzyjazne, usiane trudnościami, którym trzeba stawić czoła. „Tam za murami czyha na mnie drapieżność niezałatwionych spraw, przewlekła depresja wystawiająca każdego kanału”- mówi bohater. A jednak nie da się wiecznie uciekać, nawet szpital ze swoimi lekarzami, pielęgniarkami i „dropsami”, czyli farmaceutykami, nie zapewni bezpiecznego schronienia przed największym wrogiem człowieka - samym sobą.
Justyna Gul (granice.pl)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Odsypiając przeszłość" - We-Dwoje.pl recenzuje
Wariaci, nadwrażliwcy, artyści… W zakładzie psychiatrycznym Soterion można spotkać ich wszystkich. Przebywa tam również główny bohater – ponad trzydziestoletni poeta, który do szpitala zgłosił się na dobrowolne „odmulanie”.
Podczas podróży ku odzyskaniu kontroli nad swoim życiem poznaje on ludzi, którzy podobnie jak on inaczej spoglądają na otaczającą ich rzeczywistość. Wspólny pobyt w Soterionie staje się dla nich ważną lekcją o świecie, człowieczeństwie, przemijaniu… i przede wszystkim o nich samych.
Choć książka jest stosunkowo krótka, jej przeczytanie zajmuje wiele czasu. Prokopiak, znany do tej pory głównie jako poeta, używa w niej języka charakterystycznego właśnie dla liryki. Piętrzące się metafory są zawiłe, lecz jednocześnie uzasadnione, doskonale wpasowane w niepokojący, nieco senny klimat szpitala psychiatrycznego. Trudny język wymaga skupienia – tylko skoncentrowany czytelnik będzie w stanie docenić jego kunszt, a przy okazji nacieszyć się wspaniałymi odniesieniami do klasyki literatury polskiej i światowej, świadczącymi o imponującej wiedzy autora.
Poglądy bohaterów znacznie się różnią. Każdy z nich zmaga się z inną chorobą, każdy ma swoją historię. Zmuszeni przez sytuację do wzajemnego towarzystwa, całymi dniami prowadzą dyskusje o świecie, w którym przyszło im żyć. Znajdujemy tu całą gamę tematów aktualnych: spory komunistów z wielbicielami pewnego znanego katolickiego radia, kwestie żydowskie, rozmowy na temat świętości Matki Teresy i ocierające się o obrazoburstwo interpretacje Biblii. Między nimi pojawiają się refleksje o kondycji współczesnego człowieka. Choć wyrażone tu opinie bywają skrajnie odmienne, autor zaprezentował większość z nich w sposób wyważony – nic nie jest czarno-białe, a w każdym z poglądów tkwi odrobina prawdy. To właśnie dzięki racjonalizmowi książka ta, mimo, iż trudna w odbiorze, warta jest przeczytania. W dobie wszechobecnego „oszołomstwa”, ciągłego przekonywania innych do swoich racji i manipulowania rzeczywistością, powieść ta, choć niewesoła, podnosi na duchu. Polecam!
Aleksandra Koszela
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Odsypiając przeszłość" Piotr Prokopiak
Od zawsze fascynowały mnie książki nietypowe, o oryginalnej fabule, wyróżniające się zakresem poruszanych tematów lub sposobem przedstawienia bohaterów i rzeczywistości. Poszukuję takich książek, kolekcjonuje je i co jakiś czas do nich wracam, aby nacieszyć się ich „innością”. Niewątpliwie do takich właśnie książek mogę zaliczyć powieść autorstwa Piotra Prokopiak pt. „Odsypiając przeszłosć”.
Co czuje człowiek przebywający na oddziale psychiatrycznym? Z jakimi problemami musi się zmierzyć? Czy stereotypowe postrzeganie pacjentów leczących się na chorobę „duszy” tym razem się sprawdzi? Bohaterami książki są pacjenci oddziału psychiatrycznego, którzy otumanieni lekami, zmęczeni swoją chorobą, nieraz bardzo wyczerpującą, ukazani są z bardzo bliskiej perspektywy. Zanurzymy się w ich dusze, na chwilę wejdziemy w ich skórę i dowiemy się wielu ciekawych, jak i przerażających rzeczy. Próbując żyć normalnie, doświadczają takich samych problemów, zmagają się z podobnymi kłopotami. Mają jednak znacznie więcej czasu, co skłania ich do przemyśleń na różne tematy, analizowania zachowań ludzi wokół nich oraz siebie samych. Rozmawiają więc o Bogu, polityce, religii, obecnej rzeczywistości, ale przede wszystkim o wyznawanych wartościach i tym, co tak naprawdę jest ważne w życiu.
Każdy czytelnik spragniony wiedzy, jak wgląda życie na oddziale psychiatrycznym, zostanie uradowany. Codzienne szpitalne rytuały będziemy mogli zobaczyć oczami pacjenta, dowiedzieć się co myśli o lekarzach tam pracujących czy o wydawaniu „dropsów” (niektórzy bohaterowie dla żartów nazywają tak leki). Intrygujący świat, który wymyka się wszelkim schematom...
Życie pacjentów jest jakby zawieszone między snem a jawą, między teraźniejszością a przeszłością. Czas nie płynie tu zwyczajnie a granica między "normalnością" a paranoją zaciera się niebezpiecznie szybko...
„Odsypiając przeszłość” to nietuzinkowa fabuła, niezwykle intrygujący bohaterowie i ich przemyślenia oraz myśli... Z pewnością jest to książka, która spodoba się czytelnikom szukającym świeżości i odskoczni od „zwyczajnej” prozy oraz osób otwartych na zupełnie nowe doświadczenie literackie. Polecam i pozdrawiam!!
Emilia Zubrycka
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowa pozycja trafi niedługo na lokalny, i nie tylko, rynek wydawniczy
"Odsypiając przeszłość"
Jako pierwsi spieszymy poinformować, że w tym tygodniu opuściła drukarnię książka, autorstwa Piotra Prokopiaka. Tym razem autor postanowił wypróbować swoich sił w nieco innym niż poezja rodzaju literackim. Nowo wydana książka, pt. "Odsypiając przeszłość" to proza, a ściślej mówiąc - powieść stylizowana na dziennik. Choć też nie do końca. Pierwsi czytelnicy zauważyli, że tekst jest nieszablonowy i nie daje się łatwo sklasyfikować. Gatunkowo najbardziej zbliżony jest do prozy awangardowej, pełnej osobistych przemyśleń na temat życia, ludzkiej natury, uczuć, religii i śmierci.
Krótką prezentację tej wymykającej się schematom prozy warto rozpocząć od kwestii zasadniczej, czyli fabuły. Jest ona bardzo prosta. Autor za pomocą pierwszoosobowej narracji opisuje codzienne przeżycia, z jakimi przez kilka tygodni zmagają się pacjenci oddziału psychiatrycznego. Świat widziany oczami dorosłego, nieco zagubionego w otaczającej go rzeczywistości bohatera, przybiera różne kształty, które na przemian odkrywają się przed czytelnikiem. Czas w świecie utworu jest zawieszony. Na szpitalnym oddziale przeplatają się: zmitologizowana, tkwiąca tylko w świadomości i wspomnieniach głównego bohatera, przeszłość, chwilami niemalże groteskowa teraźniejszość, a także przyszłość, do spotkania z którą bohater odlicza dni i której ewidentnie się obawia.
W przypadku omawianej prozy nie można nie wspomnieć o jej niebywałej stronie językowej. Już od pierwszych kart widać, że ta na poły fantastyczna autobiografia napisana jest bardzo wyszukanym językiem. Choć z drugiej strony wraz z pojawiającymi się dość często obszernymi opisami może on stanowić dla nieprzyzwyczajonego do takiej formy czytelnika niemałą trudność.
W prozie nie sposób też nie zauważyć licznych poetyzmów. Chwilami można nawet odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z prawdziwą proza poetycką w najczystszej postaci. Język ten pełen metafor, porównań, opisów nie jest jednak przypadkowym elementem konstrukcji całości tekstu. Dzięki poezji, która jest dominantą w sposobie percepcji świata głównego bohatera, obrazy realistyczne mieszają się z tym, co ukryte jest głęboko w ludzkiej świadomości. Poezja pozwala na odsłonięcie najmocniej skrywanych uczuć i wyobrażeń. A im głębiej czytelnik sięgnie, tym łatwiej przyjdzie mu odczytać wszystkie skrzętnie poukrywane sensy dzieła.
Co niezmiernie cieszy, "Odsypiając przeszłość" Piotra Prokopiaka trafi do księgarń w całej Polsce najprawdopodobniej już w marcu. Przypomnijmy, oprócz nowo wydanej prozy, autor znad Trzesiecka opublikował cztery zbiory poezji: "Narodzeni z wiatru" (2007), "Przedcisze" (2008), "Pastwisko losu" (2009) oraz "Homo Hereticus" (2010). Piotr Prokopiak swoje teksty publikował także w periodykach, takich jak: "Akant", "Autograf", "Ślad", "Poezja dzisiaj", "Znaj" oraz w wielu innych almanachach.
"Temat" Magdalena Szkudlarek
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(...)Najnowszy zbiór poety, zatytułowany „Homo Hereticus” to arcyciekawe zestawienie utworów, w których świat oglądany jest z perspektywy współczesnego człowieka, z wyboru podążającego śladem tych, co odważyli się wyjrzeć spoza tłum, by dotknąć prawdy. W rzeczonych tekstach tożsamość wiary i człowieczeństwa ukazana jest tak, jak mogli postrzegać ją: Marcin Luter, Jan Kalwin, Jan Hus czy chociażby wszyscy skazani na banicję arianie. Dialog, który między wersami toczony jest ze Stwórcą, potwierdza ludzką potrzebę oswojenia zła i pogodzenia się z losem. Słowo – logos w znów nabiera pierwotnego znaczenia. Poezja Piotra Prokopiaka wraca do swej zapomnianej tradycji. Znów przenika, wprawia w ruch, daje wiedzę pewną, niekłamaną, pochodzącą z własnego przeżywania tego, co napisane… Każdego, kto gustuje w utworach trudnych, erudycyjnych, przepełnionych bogactwem treści, zachęcamy do lektury (...)
Magdalena Szkudlarek "Temat"
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* * *
Jest w poezji Piotra Prokopiaka coś, co nie pozawala czytelnikowi przejść obok niej obojętnie: coś, co jednocześnie drażni i pociąga; co fascynuje, a chwilami odpycha... Szczecinecki poeta ma już za sobą wydanie dwóch tomików: „Narodzeni z wiatru” oraz „Przedcisze”. Cały kunszt warsztatu autora wydawał się dotąd koncentrować na przywoływaniu tradycji religijnej. W utworach rozbrzmiewały echa nawiązań do filozofii judaistycznej i chrześcijańskiej. Wzajemnie przeplatały się ze sobą elementy z życia ziemskiego, pełnego wad i ułomności wraz z pierwiastkami metafizyki – duchem doskonałości i świętości wspominanym w Biblii. Przed czytelnikami najnowszy tomik poezji Piotra Prokopiaka. Czego można się spodziewać po nowo wydanym zbiorze „Pastwisko losu”?
Z pewnością odkrywa on szczerość wyrażanych uczuć obok bezradności wobec odgadnięcia tajemnicy krętych ścieżek sterującego ludzkim życiem losu. Już pierwsze karty rzeczonego tomu nakłaniają do zajrzenia w głąb siebie, do podróży w odległy transcendentny świat. W tej dalekiej krainie wieczności wraz z próbą dostrzeżenia zagadki boskiego porządku można niczym heroiczny Gilgamesz spróbować odnaleźć sens swojego przeznaczenia. Nie są to zadania łatwe. Lektura kolejnych utworów nie jest bowiem mglistą obietnicą dotarcia do wiedzy o istocie wszelkich bytów i dotykających nas wypadków. Chociaż wszystko to, co zwykło się rozumieć jako świat natury: drzewa, trawa, rosa, owady, zwierzęta czy „oplatająca” większość wierszy pajęczyna - ma w tekstach Piotra Prokopiaka charakter nadprzyrodzony, nie jest to jednak rzeczywistość idylliczna, w której urzeczywistniałyby się harmonia bądź piękno sfery ziemskiej i duchowej. Wspomniany w tytule zbioru los umożliwia czytelnikowi jedynie „brodzenie w kopcach gwiazd”. Ta fatalistyczna siła wciela także człowieka w rolę postaci zbytnio naznaczonej fizycznością, „bezradnie ślepej”, nakazując jej przy tym odrzucenie nomosu w zamian za przyjęcie zjawisk obcych, niezrozumiałych i zagrażających spokojowi duszy.
Co ciekawe, w niniejszym tomie najpewniejsza wydaje się wyłącznie śmierć. Jest ona przeznaczona każdemu: nikt nie może się przed nią ukryć. Świat trwa, a ludzie zostają „rozczarowani na proch”. I nie wiadomo, czy śmierć z kart zbioru należy postrzegać jako dar od Boga, poprzez który możliwe staje się poznanie ukrytej za życia transcendentnej prawdy, czy to jedynie ślepa siła, niosąca tylko złudę i niebyt.
Równie wyraziście, co problem poszukiwań sensu przeznaczenia, rysuje się rola podmiotu lirycznego. To postać o iście stoickiej postawie, która próbuje jak najbardziej zdystansować się do otaczającej ją, coraz bardziej obcej, rzeczywistości. Bagaż doświadczeń nie pozawala na zbytni zachwyt nad światem, a tląca się w duszy wiara uniemożliwia samodzielne odebranie sobie życia. Noc jest porą, podczas której postać ta ma odwagę choć w części oddać głos złorzeczącym myślom. Charakterystyczne, że wspomniany podmiot liryczny zdaje się mierzyć swoje siły z przejęciem tradycji starożytnych twórców eposów: to „mimowolny świadek” szepcących o zagadkach istnienia pierwiastków natury, „filozof dnia codziennego”, człowiek „gubiący sens zapisu” w rzeczywistości, w której wiersze piszą się same, a słowo traci wielką moc. Sposób kreowania osoby mówiącej w wierszach może przywoływać na myśl oskarżenie wobec tych, którzy w czasach pozbawienia logosu pierwotnegoznaczenia dopuścili się zamknięcia poezji – zgodnie z tradycją starożytnych eposów, jedynego narzędzia umożliwiającego poznanie sensu przeznaczenia - w bibliotekach.
Jakie są zatem najnowsze utwory Piotra Prokopiaka? To, podobnie do wcześniejszych tomów, poetycka przestrzeń, tętniąca religijnością i duchowością. To również ciekawy język i wyszukany sposób dobierania środków wyrazu; prostota i ukrywanie przesłania w licznych niedopowiedzeniach czy wręcz w urywanych myślach. Z całą pewnością nie są to teksty łatwe. Można się zastanawiać, czy autor nie przesadził z tak znacznym nagromadzeniem rozmaitych nawiązań i kontekstów, wymagając od czytelnika skupienia, kontemplacji oraz - co ważne, szeroko zakreślonej wiedzy z różnych dziedzin. Tak czy inaczej, warto do tej niełatwej poezji sięgnąć, chociażby ze względu na podjęcie próby odczytania jej uniwersalnych i niebanalnych sensów.
Wstęp do "Pastwiska losu" - Magdalena Szkudlarek
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
WSPÓŁCZESNY CHRYSTUS
Czytając powieść najczęściej pochłaniamy ją od początku do końca. Inaczej jest z opowiadaniami, gdy w książce mamy ich więcej. Każde opowiadanie, jako zamknięta całość, ma w sobie jakąś historię, jakieś przesłanie, puentę. To kalejdoskop barw literackich i mentalnych skojarzeń, napisanych pod wpływem jakichś doznań i emocji. Właśnie taką książkę dostałem od Piotra Prokopiaka, zatytułowaną „Trzecia piętnaście i inne opowiadania”. To druga prozatorska książka tego Autora. Niesamowita wyobraźnia poety i prozaika pozwala spojrzeć na obrazy, często szokujące. Mogą one niektórych czytelników bulwersować, ale nie pozostawiać ich obojętnych wobec pisarskich wizji. Zresztą, każdy czytelnik może doznać olśnienia i wczuć się w duszę bohatera, jaki by on nie był.
Szesnaście opowiadań ma jednak wspólną cechę: miejsca, w którym autor dojrzewał, przeżywał pierwsze miłostki, zdobywał szlify dorosłości, uczył się życia i wzbogacał wartości duchowe. Jako dobry obserwator doskonale sobie poradził z udźwignięciem tematów, które przeżył sam lub też zaobserwowani bohaterowie z jego otoczenia.
Zapewne każdy (no może nie każdy) w swoim życiu uciekł ze szkoły na „Wagary”. Emocje, pierwsze miłostki, pierwsze próby sztachnięcia się papierosem i strach by ktoś nie złapał na gorącym uczynku.
Zdarzało się, że bez parasola staliśmy pod nieszczelnym okapem psiocząc na wszystko i na Najwyższego, ale opisanie tego wszystkiego, kropli, kałuż i zawarcie szczególnej umowy może tylko dobry obserwator, co ma miejsce w opowiadaniu „Przymierze”.
„Wyznanie” to doskonały kawałek refleksyjnej prozy z zastanawianiem się nad pytaniami: co z nas wyrośnie? Co nam los może zgotować? Czarnowidztwo, o którym koniecznie należy przeczytać.
Każdy miał swój „Dom” rodzinny. Nie chodzi o obiekt konkretny, ale o miejsce naszego dzieciństwa. Możemy sobie jedynie odświeżyć wspomnienia dziecięcych lat czytając opis szczecineckiej kamienicy z jej tajemnicami i jakby kumulującego się od wieków życia. Takiego opuszczonego dziś miejsca w których można spotkać nie tylko bezdomnych, ale doświadczyć czegoś niewyobrażalnego. Snując się po opuszczonych klatkach schodowych i pomieszczeniach doznajemy olśnienia, cofając się w czasoprzestrzeni by nagle, jak po zerwaniu taśmy filmowej, znaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości. Rzeczywistości tak szarej jak ostateczna agonia, doznana za przyczyną buldożerów, pozostając w żalu i sentymencie.
Zastanowić się też możemy nad rozważaniami odurzonego alkoholem, a może grzybkami halucynogennymi podmiotu lirycznego, przeżywającego w odurzeniu ciemność. Odurzenie wyzwala od strachu, pobudza wyobraźnię, a „Drabina” po której delikwent się wspina to nic innego jak kolejowe tory.
W kolejnym opowiadaniu „Dystymia” autor prowadzi rozważania nad życiem. Chorobliwie wnika w siebie, zauważa jakieś zaburzenia osobowości, zastanawia się czy to ja, czy ktoś inny, a może to jest czytelnik?
Innym zjawiskiem, z którym każdy w swoim życiu się zetknął to strach. Utożsamiając się z „Muchą” czujemy strach przed siecią niemożności i swojej słabości wobec pająka, który czai się jak pazerny zdobywca dusz. Nawet pogoda może osaczyć biedaka i zmusić go do walki z własnym cieniem. Jednak czy ktoś wyjdzie zwycięsko z takiego zdołowania?
„Piasek” to kolejne króciutkie opowiadanie, w którym obserwujemy wynurzenia będącego w malignie schizofrenika albo naćpanego gówniarza, któremu wyobraźnia płata figle. Prawdziwy jest tylko ranek, budzący życie kloszardów na stacyjnych ławkach.
Optymista, wbrew pozorom nie ma lekkiego życia. Problemy go przerastają i… Dlaczego targnął się na swoje życie?
Jeśli przeżywamy koszmary senne to i tak jesteśmy bezpieczni bo to tylko „Sen”. Jednak nagłe przebudzenie to co innego, szczególnie wtedy gdy o godzinie piątej pięćdziesiąt pięć ktoś wali pięściami do drzwi, wrzeszcząc - Otwierać!
Przemyślenia aresztanta, maluczkiego, bardzo mikroskopijnego wobec molocha władzy. Palenie książek i zmuszanie nieboraków do posłuszeństwa. Mimo, że to sen czujemy swoistą bezsilność. Choć dziś nie palimy książek to robimy to subtelniej, likwidując po prosu biblioteki, a co z książkami? Wyrzeknij się wiary przy słupie hańby. Nie, niech biją! Rodzinę jednak zostawcie w spokoju…
Czy można być brelokiem lub czuć się jak „Brelok”, dyndający sobie raz w lewo, raz w prawo, albo wisieć? Oczywiście, że tak. Zresztą co by się nie działo to i tak się dynda lub zostaje się zmuszonym do dziwnych pozycji zwisu. Wyobraźnia leżącego w malignie na szpitalnym łóżku zawsze prowadzi do wisielczego nastroju.
Najgorszy jest jednak „Powrót” do rzeczywistości, szczególnie wtedy gdy wcześniej się było na szpitalnym garnuszku psychiatryka. A co gdy się spotka przypadkowo Anioła-Dziewczynę w atramentowej sukieneczce? Ona i on zaskoczeni staną jak słupy Herkulesa. Strach przed życiem, ucieczka w ostateczność. Pozostaje zarośnięta pamięć i nicość, bezskuteczna próba odwrócenia sytuacji.
W „Monologu ekstatycznym” jawi nam się współczesny Chrystus, obserwator miejskich czeluści, skaczących sobie do gardeł szczurów, tłamszących siebie nawzajem kłótliwych ludzi. Chrystus jest ponad tym bo wyzbył się ciała. Myśli: jestem lepszy, ciało sobie zabierzcie i rozsypcie popiół. Niech z wiatrem leci. Wszelkie niby autorytety mam w dupie bo pęcznieją jak rozkładające się zwłoki.
Tytułowe opowiadanie to nic innego jak ciekawy opis swoich narodzin, życia i refleksji przemykających nocą, jakby się bały, że ktoś je dostrzeże i przegoni. Jedynie co nowo narodzonego nie ominie to powtarzalność godzin zasypiania.
Opowiadania Piotra Prokopiaka to prawie proza poetycka, pełna metafor, niezbadanych zjawisk, duchowych uniesień, marzeń, strachu i wspomnień. Czytelnik do końca nie wie gdzie leży granica między fikcją a rzeczywistością. Z wieloma sytuacjami będzie się utożsamiał, ale też i bulwersował. To są jednak celowe zamierzenia autora, który nas niejako zmusza do refleksji nad samym sobą i najbliższym otoczeniem.
Polecam tę książkę, której wysoki poziom warsztatu pisarskiego nie pozwala czytelnikowi pozostawać obojętnym.
Jerzy Granowski
„Trzecia piętnaście i inne opowiadania” - Piotr Prokopiak
Wydawca "SAPiK"
Rok 2012
Zdjęcia Krzysztof Kalisiak
Opracowanie graficzne Marek Zalewski
Stron 82
Okładka miękka
ISBN 978-83-61291-19-0
---------------------------------------------------------
Zło tkwi w człowieku
Opublikowano: 2013-02-25
„Wzgórze wisielców” to książka zagadkowa.
Ciekawa i zarazem przerażająca wizja „Armagedonu” w polskim wydaniu, stara się współgrać z poetyckim stylem wypowiedzi, zamiłowaniem autora do rozważań nad sensem istnienia i przekonaniem, że prawdziwe zło tkwi w ludziach.
40-letni Piotr odnajduje szczęście u boku dużo młodszej od siebie Igi. Postanawia porzucić swe pełne rozczarowań życie i wraz z ukochaną wyjechać do jej rodzinnego miasta Szczecinka. Szczęście jednak nie trwa wiecznie i Iga po kilku miesiącach umiera na raka. Pogrążony w rozpaczy Piotr stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości, w obcym mieście. Nie jest to łatwe, gdyż w Szczecinku zaczynają się dziać niewytłumaczalne zjawiska. Masowo giną ludzie i nikt nie jest w stanie im pomóc. Miasto pogrążone w chaosie i strachu, zostaje odcięte od reszty świata. Czy Piotrowi uda się przeżyć i czy zdąży rozwikłać zagadkę małego miasteczka?
Piotr Prokopiak miał ciekawy pomysł na powieść. Mroczna fabuła osadzona w polskich realiach, może nas przyprawić o dreszcze. Znajdziemy tu odwieczną walkę dobra ze złem, zemstę ponad wszystko, a także wiarę w nadprzyrodzone moce i zabobony. „Wzgórze wisielców” nie jest jednakże książką stricte fantasy, czy rodzajem thrillera. Uwypukliło się w niej bowiem zamiłowanie autora do poezji. Nie każdemu może się to jednak spodobać.
„Wzgórze wisielców” to książka zmuszająca do myślenia. Dla kogoś, kto nastawiony jest tylko na bierne czytanie, w celu „zabicia czasu”, może okazać się lekturą zbyt wymagającą. Zawarte w niej myśli, przesłania, rozważania natury egzystencjalnej, wyrażającej ból istnienia w odartym z piękna i dobra świecie, nie stanowią lekkiej lektury. Filozoficzne dysputy, religijne rozważania i poetyckie opisy, choć stanowią wartość samą w sobie, nie każdemu wydadzą się potrzebne w książce grozy.
„Wzgórze wisielców” staje się więc lekturą dla konkretnych czytelników. Dla tych, którzy oprócz dreszczyku emocji, chcą delektować się pięknem polskiego języka, poszerzaniem wiedzy i własnych horyzontów. Takich, których nie drażni czasem nadmierne skupianie się na opisach, bawienie się słowami, czy infantylność spostrzeżeń. Zawsze bowiem warto docenić próbę pisania wbrew powszechnemu nurtowi.
Ewa Podleśna-Ślusarczyk
------------------------------------------------------
Lament duszy
Charakterystyczną cechą Inkwizycji był nacisk nie tyle na ukaranie oskarżonego, co na zbawienie jego duszy. O ile już w drugiej połowie XVI wieku dokładano starań, by nawrócić grzeszników, dostarczając więźniom odpowiednie lektury czy wstrzymując wykonanie wyroków, gdy pojawiła się szansa na zbawienie heretyków, to w XII wieku toczyły się walki z tak zwanymi czarownicami - osobami podejrzewanymi o uprawianie magii, a karą za oddawanie się magicznym praktykom było spalenie na stosie.
Do tego niechlubnego procederu nawiązuje Piotr Prokopiak w swojej najnowszej i najmroczniejszej powieści Wzgórze wisielców, opublikowanej nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl. Autor znany wielu czytelnikom z takich tomików poezji, jak Narodzeni z wiatru, Przedcisze, Pastwisko losu oraz Homo Hereticus, a także powieści psychologicznej Odsypiając przeszłość i zbioru opowiadań Trzecia piętnaście i inne opowiadania, tym razem postawił na fantastykę, a raczej horror rozgrywający się na pograniczu jawy i snu. Tym samym wysoko postawił sobie poprzeczkę, wysokie były i moje oczekiwania. Wychowana na książkach Kinga, Mastertona czy Koontza, wiele wymagam od powieści niosących ze sobą nie dreszczyk emocji, ale przerażenie, które paraliżuje i odbiera zdolność do racjonalnego myślenia. Teraz, po lekturze Wzgórza wisielców muszę przyznać, że choć Prokopiakowi do mistrzów gatunku daleko, to jednak zdołał na kartach powieści stworzyć atmosferę tajemniczości i strachu – strachu przed tym, co nieznane i przed tym, co nieuchronne.
Zanim jednak zagłębimy się w mroczną historię Szczecinka, gdzie autor umieścił rozgrywające się wydarzenia, będziemy świadkami spotkania z Igą, młodszą o dziesięć lat od głównego bohatera studentką historii oraz pełnego pasji i miłości związku, zakończonego przedwczesną śmiercią dziewczyny. Rak zabrał Pawłowi sens jego życia, jego szansę na szczęśliwą przyszłość u boku ukochanej. Po śmierci Igi, otumaniony alkoholem i bólem po stracie, doświadcza niezwykłych wizji, pełnych mroku i nierealności, wypełnionych obecnością zakapturzonych postaci oraz kobiet wijących się w płomieniach. Wkrótce te makabryczne obrazy wkraczają także w świat realny – Szczecinek staje się centrum makabrycznych zdarzeń. Ludzie zaczynają płonąć na ulicach, a wydobywający się spod ubrań niebieski ogień budzi skojarzenia z siłami nieczystymi i z klątwą. Śledztwo prowadzone przez Piotra wskazuje, że wszystkie ofiary przed śmiercią zostały wystawione na pewnego rodzaju próbę, egzamin, którego - niestety - nie zdały. Wśród zmarłych jest też najlepszy (jedyny) przyjaciel mężczyzny – Marek…
W jaki sposób wydarzenia te związane są z jego ukochaną Igą? Czy ma z nimi coś wspólnego jej fascynacja lokalną historią, mitami i legendami? Dlaczego jej matka uparcie twierdzi, że dziewczyna była ostatnią nicią, łączącą współczesność z niejaką Elżbietą von Dobersitz, spaloną w wyniku procesu, jaki miał miejsce w 1578 roku? Co oznaczają słowa bezdomnego, którego Paweł wspomógł finansowym datkiem mówiąc: Nigdy nie wiadomo, komu pomagasz, a życie składa się z drobnych decyzji, z których każda może diametralnie odmienić twoje losy? Te pytania pojawiają się w lawinowym tempie, zaś odpowiedzi nie tylko prowokują do myślenia, ale składają się na ponury obraz rzeczywistości XXI wieku, rzeczywistości pełnej ludzkiej ignorancji, próżności, zawiści i egoizmu.
Chciałabym, aby Wzgórze wisielców stało się impulsem do zmiany, do modyfikacji zachowań, do zwiększenia udziału pierwiastka ludzkiego w... ludziach. Chciałabym, choć to nadzieje płonne… Jeśli jednak choć jednostka przystanie na chwilę, na moment, zastanawiając się nad swoim "tu i teraz", nad tym, z jakiego powodu uczestniczy w tak powszechnym "wyścigu szczurów", to będzie to mały sukces Prokopiaka. Wszak każdy ma szansę na ratunek – jak mówi poznany przez Pawła Filozof. Sedno w tym, by tej szansy nie zaprzepaścić, by nauczyć się dostrzegać człowieka w... człowieku.
Justyna Gul granice.pl
---------------------------------------------------------------
Pastwisko losu" Piotr Prokopiak
Nie łatwo jest zrecenzować poezję, tym bardziej kiedy jest to poezja trudna. Najłatwiej powiedzieć, że wiersz nam się podoba. Ale cóż to faktycznie znaczy? Nie koniecznie to, że rozumiemy co dokładnie autor miał na myśli. Jednak przeważnie tak to się odbywa. Integrując się z cudzą wrażliwością pogłębiamy własne odczuwanie rzeczywistości. Dotykamy tego, co jest namacalne jedynie poprzez progresywny rozwój zmysłu artystycznego. To, co w poezji werbalne często nie daje się przenieść na płaszczyznę działań. Porównania, metafory i przenośnie - o właśnie one sprawiają, że w miejscu peela widzimy siebie. Jakże bliski staje się nam jego świat w percepcyjnym odbiorze.
obaj jesteśmy
nie z tego dnia
uciekamy od domów
z napiętymi przez harty szybami
zrośnięci kiełkiem bezradności
licytujemy każda piędź siebie
Rodzaje doznań i uczuć, które towarzyszą ludziom od wieków są tak samo ograniczone jak ilość słów w każdym języku. Wszystko już kiedyś było, a historia lubi się powtarzać. Powrót do przeszłości jest nieunikniony. Jakże mocno go pragniemy, czasem nawet wbrew sobie mając w głowie zamontowany zegar nastawiony na dziś.
Takie oto rozważania towarzyszyły mi podczas lektury „Pastwiska losu” Piotra Prokopiaka. Poezja Piotra drażni i odpycha, z drugiej zaś strony bardzo zaciekawia i przyciąga. Jest Bóg i jest patriotyzm, czasem zaś zupełnie ich nie ma.
zapewne są cele
dla wypuszczonych strzał
niezasrane złotem
świątynie ducha
poezja
wolna od profesjonalnych dupolizów
Tytuł tomiku można interpretować dwuznacznie. Gdy los nam sprzyja pasiemy się na zielonych łąkach, innym razem los pastwi się nad nami. „Pastwisko losu” zachęca nie tylko do szukania, ale do odnalezienia sensu własnego przeznaczenia. Polecam je wszystkim miłośnikom poezji.
Na okładce znajduje się grafika autorstwa Wacława Smolenia. Na kartach książki można znaleźć jeszcze kilka obrazów w podobnym klimacie.
Tytuł: Pastwisko losu
Autor: Piotr Prokopiak
Wydawnictwo: SAPiK
Ilość stron: 96
Oprawa twarda
ISBN: 978-83-61291-96-1
Joanna Markowska
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Trzecia piętnaście i inne opowiadania" Piotr Prokopiak
„Trzecia piętnaście i inne opowiadania” Piotra Prokopiaka to zbiór napisany pod wpływem wielu emocji. Tylko człowiek o dużej empatii i niesamowitej wyobraźni mógł stworzyć przepełnioną tyloma doznaniami prozę poetycką. Mieszanka niebanalnej umiejętności odbierania impulsów otaczającego świata połączona z magią sprawiła, że granica między rzeczywistością a fikcją zaciera się w niezauważalny sposób. Opowiadania często zaskakują zjawiskami nadprzyrodzonymi. Zmuszają do refleksji nad sobą samym i otaczającym nas światem. Aktywują w czytelniku wspomnienia, marzenia jak również strach, głównie przed nieznanym. Wskrzeszają fantomy przeszłości otwierające oczy na wiele prawd, które nie powinny pozostać przemilczane. Bez ograniczeń świat stał się ciasny, uwierający jak obcisła gumka w majtkach. Po prostu w tym wszechogarniającym przesycie czuje się jakąś pustkę. To budzi frustrację, niczym niezaspokojony popęd ku szukaniu barier, tylko po to, aby móc ja złamać.
Człowiek jest spragniony drugiej osoby. Tak powstają klany, społeczności, narody - kropla do kropli. Muszą pełzać, ocierać się, by w końcu zlać się w jedno dżdżyste ciało. Wszyscy jesteśmy częścią jakiegoś większego planu niestety wciąż prowadzimy nieustanną walkę między życiem a śmiercią. Zaprzeczamy sami sobie, biadolimy, wmawiamy sobie bezsens żywota. Zamiast korzystać z radości życia wpędzamy się w stan wegetacji. Z wiekiem stajemy się zgorzkniali i wciąż nam mało. Przecież miało być inaczej! – jesteśmy rozczarowani.
A gdyby tak skurczyć się do postaci embriona - malejący ludzie wróciliby do łon matek pokolenie za pokoleniem. Wszyscy staliby się jednym, wszystko stałoby się kropką. Kula ziemska osiągnęłaby rozmiar orzeszka, by w kulminacyjnym momencie rozpłynąć się w umyśle Boga. Zgasić gwiazdę, by zapalić ją na nowo – stworzyć od nowa lepszy świat.
Czytelnik bardzo łatwo utożsamia się z bohaterami stworzonymi przez Piotra. Odczuwa ich strach, złość, zbulwersowanie. Czuje obecność świadomych bytów, tęskniących za materią, za ciałem. W końcu buntuje się jak nastolatek szukający swojej gwiazdy we wszechświecie. Łapie oddech i czyta dalej już własną prawdę.
Tytuł: Trzecia piętnaście i inne opowiadania
Autor: Piotr Prokopiak
Wydawca: Samorządowa Agencja Promocji i Kultury
Okładka miękka
Ilość stron: 80
ISBN: 9788361291190
Joanna Markowska
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kalina Izabela Zioła
Klątwa czarownic
„Wzgórze Wisielców” to najnowsza powieść Piotr Prokopiaka. Autor czterech tomików poezji od dwóch lat zaczął pisać prozę - powieści i opowiadania. I jest w tym dobry. Jego poprzednia powieść „Odsypiając przeszłość”, ukazująca życie pacjentów szpitala psychiatrycznego, zdumiewała znajomością tematu i dokładnym odzwierciedleniem panujących tam realiów. Choć tematyka książka wydawała się mało interesująca, autor potrafił wciągnąć czytelnika w hermetycznie zamknięty, rządzący się dziwnymi prawami świat, w którym każdy pacjent był interesującą, niekonwencjonalną jednostką. Kolejna książka Piotra Prokopiaka, choć zupełnie różna od poprzedniej powieści, ma z nią wiele punktów wspólnych. I nie chodzi tylko o pełną poetyki prozę, która jest charakterystyczna dla tego autora. Nic w tym zresztą dziwnego – jego pierwsze cztery książki to przecież była poezja. I dlatego opisy w powieści pełne są metafor, porównań: rozbujane drzewa szeleściły pożegnalnymi liśćmi. Krogulczymi konarami drapały przestrzeń nad nierówną grzybnią parasoli. Groziły niebu przy wtórze ogłuszającego pohukiwania wiatru. On to przemierzał każdą mogiłę, wydmuchując ze szczelin nagrobków mdły fluid skończoności. Albo: Nad grobowy oczodół dotarliśmy zdemolowani przez nieboską traumę. Ze Wzgórza Wisielców spływał na wronich skrzydłach rozgwar opętańczej kakofonii. Jakby legiony z Gedary przypuściły decydujący szturm na zamknięte w mrocznym tabernakulum ciało dziewczyny. Lub też: Idąc wąskim chodnikiem, pierwszy raz zwróciłem uwagę na drzewo, którego gatunku w danej chwili nie potrafiłem określić. Sprawiało wrażenie krogulców wychylających się z najciemniejszych zakątków przerażenia. Tym, co jest wspólne zarówno dla obu powieści, jak i dla utworów poetyckich, jest poszukiwanie dobra wśród ludzi, ciągła walka dobra ze złem, bardzo surowe osądy moralne i przewidywanie kary za grzechy. A najcięższym grzechem, popełnianym przez bohaterów utworów Piotra Prokopiaka, jest nietolerancja i obojętność na krzywdę, wyrządzaną drugiemu człowiekowi, brak empatii. Tę walkę Boga z Szatanem widać zarówno w powieści „Odsypiając przeszłość”, gdzie główny bohater wygłasza często urywki z Pisma Świętego i porównuje ukazane tam przewinienia z uczynkami otaczających go osób, jak i w wierszach, szczególnie tych z wydanego w 2010 roku tomu „Homo Hereticus”. I oczywiście w najnowszej książce „Wzgórze Wisielców”. W tej ostatnio wydanej książce również niejednokrotnie spotkać można cytaty z Biblii.
Omawianą książkę trudno sklasyfikować – pomimo sugestii tytułu nie jest to horror, nie jest to powieść historyczna ani obyczajowa. Można by ją nazwać thrillerem historyczno- obyczajowym z domieszką elementów fantasy. Autor potrafił doskonale umiejscowić akcję wydarzeń w swoim rodzinnym mieście Szczecinku, który bardzo dobrze zna i kocha, a który przez wprowadzenie elementów grozy stał się nie mniej straszny niż wymyślone krainy z horrorów Mastertona czy Kinga. Na przykład tak opisywał szczecinecki cmentarz nocą: błyszczące złe spojrzenia poczęły się mnożyć i zbliżać jak wataha wilków wietrząca ofiarę. Nagrobki zafalowały, odkrywając gdzieniegdzie zmurszałe wnętrza. Ziemia pod stopami żyła, pracowała w miarowym oddechu. To, będące pode mną, miało władzę i pewne zwycięstwa, upominało się o każdy bezczelny przejaw świadomości. Na Wzgórzu Wisielców rozchełstane cienie odrywały się od drzew…Okropny ryk wiatru, dobyty z gardzieli potępienia, rósł i pęczniał w uszach, rozrywając czaszkę od wewnątrz. Zobaczyłem słup ognia, a w nim kobietę trawioną przez żywioł. Jej ciało pokryte pęcherzami wiło się w okrutnej torturze. Pisząc o współczesnej galerii handlowej, stojącej na szczątkach dawnego kościoła, ukazał dawny sąd kościelny poprzez wizje, cofające głównego bohatera w zniekształcony, przerażający świat: drzwi rozsunęły się, uwalniając przestrzeń obcą i cuchnącą. Ostrożnie wyszedłem, niepewnie stawiając stopy na miękkim, galaretowatym podłożu. Zobaczyłem tunel o przekroju kołowym. Jego mięsiste, falujące i granatowo-krwiste ściany z każdym krokiem poruszały się w skurczach. Jakbym znalazł się w olbrzymiej tchawicy, przełykającej mnie i popychającej ku trawiennemu unicestwieniu. Kamienną ciszę kaleczyło bulgotanie buzujące w ostępach czarnych komórek… Spojrzałem za siebie, ale napotykałem cielesną ścianę. Kleistą i unerwioną. Brodziłem po kostki w lepkiej flegmie. Piotr Prokopiak świetnie stopniuje narastający nastrój grozy: Tymczasem ostry podmuch wiatru wyrwał okiennice. Z popękanych ścian zaczęły odpadać płaty tynku. Świece zgasły, a mimo to jakaś dziwna poświata rozświetlała całe pomieszczenie… Widmowe postacie zaczęły wychodzić z szeregu ławek i tańczyć w jakimś upiornym uniesieniu… Zobaczyłem ich twarze. Żółte, wykrzywione, z krwawiącymi oczodołami… Oplótł mnie chłód i trupi zaduch dobywający się z ust okropnych postaci… jeszcze w powietrzu zamienili się w stado nietoperzy, po czym wyfrunęli przez wyłamane okna. Autor ma wybujałą fantazję, potrafi dawne legendy, takie jak na przykład słynna warszawska opowieść o Bazyliszku, przenieść do opanowanego przez złe moce Szczecinka i dodatkowo ubarwić: Ponad wszelką wątpliwość nakazano maltretowanemu spojrzeć w lustro. Ofierze brutalnie uniesiono głowę, po czym w sposób perwersyjnie wymyślny podważono sztyletem dotąd zamknięte powieki. Musiał spojrzeć… Natychmiast z jego ciałem zaczęły się dziać szokujące rzeczy. Najpierw zadrgało w konwulsjach, by po chwili ohydnie napęcznieć do tego stopnia, że zupełnie spadła z niego odzież. Leżał nagi, a śnieg topił się na odsłoniętej klatce piersiowej. Z oczu trysnęła krew. Ręce i nogi trzepotały. Rwany od środka przez monstrualne szpony, sam przemieniał się w koszmarnego maszkarona. Nagle zastygł w bezruchu i kiedy myślałem, że już koniec, w wyniku wewnętrznej erupcji rozpadł się na drobniutkie, przypominające liście kawałki. Nie pozostał żaden ślad, po prostu wszystkie cząstki rozpłynęły się w powietrzu.
Piotr Prokopiak umie w malarski sposób przedstawić postacie swoich książkowych bohaterów. Jego charakterystyki, zarówno dotyczące wyglądu, jak i zachowań, są szczegółowe i przekonujące. I obojętne jest, czy opisuje dyrektora muzeum czy narkomana żyjącego poza nawiasem społeczeństwa. Wydaje się nawet, że bliższe są mu postacie nie bardzo umiejące sobie radzić w życiu, odrzucone przez ogół. Takie na przykład jak ten mężczyzna: Pod kinem stał długopióry facet. …Ubrany w wytarte dżinsy i starą kurtkę moro wyglądał jak żywcem przeniesiony z lat osiemdziesiątych „metalowiec”. Pomimo ostrego mrozu na nogach miał podarte trampki. Całość wieńczył drelichowy worek zmyślnie przerobiony na plecak…Świniak robił nieprzyjemne wrażenie. Szczerze powiedziawszy, obrzydliwe. Miał twarz siną i wychudzoną jak narkoman. Włosy dramatycznie dopominające się szamponu i dłoń lepką od tęsknoty za mydłem. Poza tym, snuł się od niego zapaszek przywodzący na myśl najbardziej przykre wspomnienia szkolnych szatni… czy też ta kobieta: W oszklonych drzwiach ukazała się czterdziestoletnia kobieta o wyglądzie taniej dziwki z PRL-u. Nastroszone, sztywne od lakieru włosy, ostry makijaż i oczy cielęco poszukujące inteligencji. Miała na sobie krótką, ćwiekowaną skórę, spódniczkę mini, podarte kabaretki i wykoślawione kozaczki. Pomimo tego, nadal było w niej coś ponętnego, zdradzającego ślad dawnej piękności. Autor, osadzający zawsze swoje powieści i opowiadania w Szczecinku, nie tylko kocha swoje miasto, ale też dobrze zna jego historię. We „Wzgórze Wisielców” wplata wiele historycznych faktów, związanych z tym regionem. Począwszy od palonych na stosach i wieszanych czarownic, których egzekucje odbywały się właśnie na Wzgórzu Wisielców, będącym dzisiaj częścią starego cmentarza, poprzez dawne kościoły i cmentarze, na terenie których powstały parkingi i galerie handlowe, do dawnych historycznych nazw, których genezę przywołuje: Elżbiecin Piastowski – pomyślałem.- Zapewne ma to związek z księżną Elżbietą, żoną Bogusława V. Została pochowana w nowopowstałym klasztorze. Uciekła biedaczka przed szalejącym w średniowieczu morowym powietrzem. Ale i tutaj dopadła ją śmierć. Zna historię ulic, po których codziennie chodz i po których przechadzają się też bohaterowie jego powieści: Bezwiednie skręciłem w ulicę zamkową… Przecinając Ordona, znalazłem się na alei bezpośrednio prowadzącej do zamku. Przebiega ona dokładnie w miejscu, gdzie znajdował się w wiekach średnich most łączący wyspę zamkową z miastem. Wyspa przestała być wyspą w wyniku dwukrotnego obniżenia wód jeziora. W ten sposób miasto zyskało piękny park, a ulica Ordona przestała stanowić linię brzegową.
To połączenie historii i dnia dzisiejszego, miłość do miasta i miłość do ludzi, bez względu na ich pochodzenie i stan posiadania, fantazja i poetyckie widzenie świata pozwoliło stworzyć Prokopiakowi świetną książkę: ciekawą, o dobrym tempie prowadzenia akcji, dającą wiele do myślenia. Pokazującą, do czego może doprowadzić nieprzestrzeganie pewnych norm moralnych i ogólna znieczulica społeczna. Bardzo dobrze się ją czyta. Czytając natrafia się jednak na fragment, który wyraźnie „zgrzyta”, nie pasuje do całości. Różni się i tematyką, i sposobem przedstawienia konkretnej sytuacji, jest pisany zupełnie innym stylem. To opisane na jednej z ostatnich stron miłosne zmagania głównego bohatera. Ta jedna strona jest jakby żywcem wyjęta z najgorszej kategorii „Harlequina” i wklejona do powieści. Nie mam nic przeciwko romansom i „Harlequinom”, sama je czasami czytam, nic przeciwko nawet najbardziej anatomicznym opisom zbliżeń kochanków, ale tylko wtedy, gdy całość jest na takim poziomie i w takiej konwencji. Tutaj jednak, w naprawdę dobrej książce Piotra Prokopiaka, taki opis pasuje jak przysłowiowy kwiatek do kożucha, nie ma żadnego uzasadnienia: Przywarłem do niej, penetrując ustami krągłości i wzniesienia rozpalonego krajobrazu. Delikatnie rozsunąłem uda, napotykając gorejącą, wilgotną stokrotkę. Począłem zachłannie pieścić językiem, aż słodkawa struga spłynęła mi po brodzie. Nadieżdę wyprężył podskórny nurt namiętnej rzeki. I tak dalej...
Być może niektórzy uznają ten fragment za najciekawszy, sądzę jednak, że większość czytelników zgodzi się z tym, że jest on nie tylko absolutnie zbędny, ale wyraźnie szkodzi książce. Dobrze, że jest tylko jedna strona takich słodyczy.
Mam nadzieję, że przywołanie powyższego fragmentu nie zniechęci czytelników i sięgną po „Wzgórze Wisielców”. To świetna książka i naprawdę warto ją przeczytać.
Piotr Prokopiak „Wzgórze Wisielców”, Wydawnictwo Papierowy Motyl, Warszawa 2013, s.154
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tekst B.Nowickiego opublikowany w "Twórczości"
Bogdan Nowicki
„<Homo hereticus> Piotra Prokopiaka jako kryptonim ocalenia bóstwa”
Sanctitas nostra non est in praedicamento
substantiae sed relationis
Marcin Luter
Przypadłość taka właśnie, a nie inna uporczywie szuka dla siebie perswazji; stanowi dla świadomości pytanie o rację istnienia, którego przecież w ogóle mogłoby nie być. Syndrom życiowej ciekawości jest najpierwotniejszym źródłem ruchu myśli, która kształtuje słowo. Taktyce poetyckiej, szukającej usprawiedliwienia dla danego usytuowania, bycia tu i teraz, często towarzyszy znużenie doczesnością. Doświadczenie nieprzystawalności do czegokolwiek świadczy o tym, że uszkodzeniu uległ jakiś ideał, matryca, wzór – fundament o metafizycznym charakterze, który skutecznie wymyka się jakiejkolwiek identyfikacji.
Stąd powstają ślepe narracje penetrujące rzeczywistość, kończące się jarzmem despotów, że świadomość jest zawsze świadomością czegoś – myśl weryfikowana przez praxis szuka jeszcze ratunku w transcendencji, lecz kontakt z nią zostaje zawieszony w bezistocie rzeczywistości. W ten sposób podmiotowość traci swoje numinosum, czyli autonomiczny komponent przeżyciowy.
Pusty wszechświat pozostaje eksklamacją grozy albo całkowitego zobojętnienia. Powstaje obszar całkowitej bezbronności otwarty dla obłędu. Tworzy się aura mentalnego wycofania z uniwersum: permanentna skłonność do zniknięcia. Umysł staje się ofiarą samoweryfikującej się domeny. Mimo, że zmierza w stronę tego, co zupełnie inne, co inne absolutnie, do miejsca, w którym się nie narodziliśmy, obcego nie tylko wszelkiej naturze, lecz także historii, nie potrafi przekroczyć własnej apodyktyczności.
To wyobcowywujące z dziejowości indeterministyczne parcie inauguruje atektonikę trwania, mającą entropijny charakter. Otoczenie zostaje zdegradowane do idiolatrii mowy. Podmiot zostaje skazany na monolog, pomimo podejmowanych przez świat prowokacji. Doświadczenie odbiera los nie jako konieczność, lecz przypadkowość, wobec której nie ma żadnych zobowiązań: sens zjada swój własny ogon. Przed sobą i za sobą odnajduje jednie uwodzenie nicością.
Czy powszechnemu stanowi Todestrieb można się przeciwstawić? A jeśli tak, to w jaki sposób? Czy wymiana prętów w klatce jest wystarczającą satysfakcją dla stanu zniewolenia? Czy postawa apostaty nie jest nostalgicznym zwrotem ku temu, co przestało być rytuałem? Ile w tym powagi, a ile błazeństwa? Czy homo hereticus nie staje się kolejnym mitem samowyzwolenia? Theatrum desperacji za zdradzonym, czyli utraconym bóstwem?...
„Wszyscy jesteśmy heretykami”
wszyscy jesteśmy heretykami
odszczepieni od jednego pnia
we własnym rzędzie
praworządni
prawomyślni zmyślni wymyślni
niemyślni
delirycznie zmanierowani
czytający Koheleta
i dalej swoje
frakcje i reakcje
zaklinanie niepodległego czasu
częstowanie mesjaszy
gąbką nasączoną octem
byle nakarmić żarłocznego boga
trawiącego pod żebrami
coraz to nowe filozofie
my heretycy permanentnie odrębni
Jakakolwiek wspólnota okazuje się iluzją; nie rodzą się więzi pomiędzy tymi, którzy doświadczyli perypetii dróg ostatecznych – wręcz przeciwnie soteriologiczne emfazy uwypuklają wzajemną oddzielność. Daremna staje się dialogiczna agitacja.
„Poezja”
moja
najczęściej rymuje się
z herezja
tęskni dialektem
zbyt szczerym
dla zasklepionych
małżowin
ledwo trąca święte
krowy Babilonu
a już rozpala
obłędne ogniki
przeżyna mnie
niepojętność
wnętrzności ćwiartuje
zagadka
indoktrynowanej duszy
jakimi alejami
dotrzeć do ciebie
nowy człowieku
co śpisz
w zapleśniałej suterenie
na trzęsawisku dogmatów
Los heretyka to demonstracja wykluczenia. Wykluczenie w sensie społecznym unieważnia egzystencję, sprawia, że staje się ona bezużyteczna. Dla herezji warunkiem jej prawdziwego zaistnienia jest zniknięcie heretyka (Michał Servet), które niesie w sobie obietnicę pełnego uczestnictwa w przestrzeni zaświata. Wtedy tam zawsze okazuje się bliższe niż tu, kierując całą uwagę ku innemu istnieniu. Chociaż spopielone stosy przypominają miejsca owdowiałe po transcendencji jest w nich coś z imago Dei, z którego opadła dekoracja bycia. Powstaje pęknięcie – participation mystique – skąd wyłaniają się ramiona krzyża. Są one widoczne jedynie dla tych, którzy przekroczyli formy instrumentalizacji religijnej. Pragną rzeczy świętej, zniesienia wszelkiego pośrednictwa, pierwotnego misterium zespolenia.
„Relapsus”
(...)
odmówiono mi szybkiej śmierci
dym nie ubiegł bólu zaduszeniem
kiedy ogień rozrywał ciało
moje nadpalone słowa dotarły do Pana
gdzieś w zaciszu Kalwin
zapominał o całej ludzkości
pieszcząc piórem swoje
Nauki religii chrześcijańskiej
bestia mlaskała jęzorem
i takie były
nauki religii chrześcijańskiej
To „NIE” dla skodyfikowanego dogmatycznie świata wiary oznacza „TAK” dla Boga. Każdy heretyk tylko dzięki łasce miłości dochodzi do swego JA. U źródeł chrześcijaństwa, w czasach patrystycznych, utwierdziło się przekonanie, że duch człowieka pozostaje nieświadomy własnego początku d o c h w i l i, gdy nie pojawi się Zbawiciel i nie rozpali w nim i s k i e r k i.
Kim się jest do owej chwili? Zwielokrotnieniem własnej marności, póki rzeczywistość nie zamigocze boską epifanią?... Szawłem na pustyni w drodze do Damaszku? Prowodyrem dla niepojętności? Błaznem drwiącym z własnej rozpaczy?... Totalnością wątpienia, cynikiem skazanym na kawałkowanie wszelkiej całości? Postrzeganie świata jako złudy czy choroby najczęściej kończy się mentalną aberracją – schlebianiem sobie pod maską obłędu. Wtedy logos dostaje się w szpony diabła.
„Ty nie bądź królem (Saulem)”
schodzisz do jaskini
Endor pod sklepieniem
potylicy poranny bóg
nie powozi roztoczy
szczerbate szeptuchy
o ziemniaczanym oddechu
wywołują z nieposłuszeństwa
widma za przesmykiem
czarnych kotów błogosławieństwa
wzgardzone nabierają wagi pochylając
sumienie jak życicę dojrzałą do
sądu pod postacią profeta duch
wieszczy strąca złe
sny w jawę
Paradoksalnie, konstytuująca się świadomość braku, będąca nierozerwalnie związana z tak zwanym światem realnym, toczy jednocześnie ciągły spór o jego wiarygodność. Funkcjonuje w rzeczywistości manichejskiej, skażonej błędem i złem, gdzie erozji ulega wszelki ethos, zadomowienie, argumentacja. Wtedy też podejmuje ona walkę ze swoimi demonami, aby ochronić ego przed fantomem indywiduacji. Ale tylko kręci się w kółko, jak wirujący derwisz – przypomina wówczas idola coraz bardziej karykaturalnej wolności. Podmiot zostaje przeniknięty chłodem (samotność/bezdomność) i dojmującym poczuciem powszechnego zniekształcenia.
***
mróz wysamotnił park
ścierpnięte drzewa
rozgrzewają wnętrza
zaspanymi wiewiórkami
drogi skamieniałych śladów
przypominają mi Pompeje
drżę eschatologicznie
z daleka stary pies
wygląda na maruder
okradający zwłoki
po skończonej bitwie
podchodzi taksując mnie
zaćmą doświadczenia
on wie
za każdym jest jakaś ruina
znać prawdę jest
nieprawdą zachłyśnięty
Kierkegaardem cedzę przez zęby
tak od niechcenia aby
coś powiedzieć
Takie szamotanie się jaźni przerywane abulią Kierkegaard nazywał histerią ducha, kiedy umysł woli, aby ciało się rozpadło, bowiem nie może otworzyć się na transcendencję. W takiej sytuacji brak staje się nie tylko ciężarem, ale i punktem oparcia.
„Kenoza”
(...)
żadnej historii
jedynie pustynia
z drobinami liter
składanymi w wersety
odciskami sandałów
(...)
Wysnuta z niezgody i pragnienia prawdy herezja nie jest niczym innym, jak próbą powrotu do źródła, które ją zrodziło: źródła oczyszczonego z anatemy. Jedyne czego jej brak to daru łaski. Stąd wciąż dominują w niej emocje demonicznego lęku oraz wstrętu, będące bardziej terrorem autosugestii niż czymś, co miałoby coś wspólnego z religią. Dlatego jedynymi istotami, z którymi zdaje się mieć doczynienia, są upiorne zjawy chorej, cierpiącej na rodzaj manii prześladowczej, żywiołowej wyobraźni (R. Otto).
Taki byłby finał, gdyby homo hereticus nie niósł w sobie wraz doświadczeniem ruiny, także możliwość apokatastazy osobowej, wraz z którą dokonuje się nie tylko restitutio świata, ale przede wszystkim samego Boga/ Jahwe.
(...)
wyłącznie teraz
mogę go spotkać
będącego wczoraj
przez dziś
na wieki
wiejskim rzemieślnikiem
teraźniejszą alternatywą
dla powszechności wielebnych
co pogardą do Jahwe
pieszczą zatwardziałe bazyliki
on w zewnętrznym przejawie
hebluje wiarę w warsztacie ojca
płacąc za ciało
wciernionymi pod paznokcie drzazgami
ogołocony pośród przezłoconych
od genezis po objawienie
(...)
Epifaniczność Boga staje się, jest czymś dynamicznym; mówi o tym KsięgaLiczb (15, 41): Jam jest Jahwe, wasz Bóg, gdzie słowa być – lihejoth („waszym Bogiem dla was”) – nie należy, jak zresztą w całym tekście hebrajskim, rozumieć jako statycznego bycia, lecz jako wydarzeniowe „bycie tutaj” i „bycie na miejscu” „dla was”, w objawiających czynach i działaniach, w których Jahwe wydarza się jako „wasz Bóg” (B. Welte).
Owo bycie, „istoczenie się” Najwyższego całkowicie nie znosi, ale jakby zawiesza diastemiczność (przerwę, odmienność, lukę, przedział) natury Stwórcy i stworzenia, bardziej koncentrując się na wzajemnym dialogu niż uwypuklaniu ontologicznej różnicy.
Odtąd powstaje eschatologiczny grunt dla herezji: jej energeia. Zaś homohereticus wznosi się ponad histerię. Prolonguje ów akt świadomości Marcin Luter w stwierdzeniu: Naszstosunek do Boga nie przynależy do orzekania substancji, lecz relacji.
Antydogmatyczna, niestrudzona, krytyczna egzegeza tych relacji należy nie tylko do zasadniczych wyzwań heretyka, ale potwierdza sens jego bycia – upodmiatawiając Inność, upodmiatawia on jednocześnie samego siebie, odzyskując w tym procesie własną tożsamość. Nawet gdyby bóstwa nie było, należałoby je stworzyć.
Cytaty wierszy za: Piotr Prokopiak, Homo hereticus, Płock – Szczecinek 2010.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------